Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

Generał Dąbrowa siedział na Zamku pod Blachą, pasł się dobrym deputatem i stróżował znakomicie, szczując wschodnich nowinkarzy i kwasząc ich jak ogórki w mokrych piwnicach Cytadeli.
Należało więc jakoś zręcznie uchwycić prawe skrzydełko. Barcz szukał sposobu. Jakaś uroczystość?... Jakaś improwizacja... Ale w nawale poważnych spraw nie mogło mu żadne dość odpowiednie głupstwo przyjść na myśl. Wybór był nader trudny. Szukano z zaufanemi surdutami, Jabłoński miał to skąpać w sosie prawnym.
Radzono z jakąś komisją „jubileuszowych Zaduszek“.
Wkońcu postanowił Rasińskiego w to ubrać.
— Chodziłoby tu o jakąś nieobliczalną, spontaniczną, bezmyślną świeżość. Pan mi powiedziałeś w Przemyślu coś, co wyróżniło pana ze wszystkich, z którymi miałem wówczas do czynienia. „Radość z odzyskanego śmietnika“... Chodziłoby teraz o coś równie zręcznego. Może panu natchnienie podda jakiś powód, okazję... Radość, którąbyśmy mogli czcić wszyscy razem.
Wówczas Rasiński po długiem zastanowieniu:
— Tylko na starych kościach można warzyć tę zupę. Jako ludzie wolni możemy teraz sobie pozwolić na kult niewoli. Jeżeli to ma nas nie obrazić a „tamtych“ zmusić?... Cytadela! Otwieramy „Muzeum Niewoli“ na Cytadeli. Tam dziś wszyscy, panie generale, bez różnicy partji, możemy zatańczyć, bijąc się radośnie po udach.
Barcz zaaprobował, odrazu rzecz całą sznurując odpowiednio, przez Przeniewskiego ze światem rodu,