Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Przebrały się i usiadły do herbaty.
Stanisława, dawszy klapsa krawędzi stołu, zawołała: — Tu jest kwatera główna. Te nasze trzy pokoiki na parterze!
Trzy pokoiki na parterze były „poprostu kuźnią“. Tu, w kuźni, należało powziąć ścisły plan. Tak pod względem wykonania, jak połączenia wszystkich „sfer“.
Skautów, drobną młodzież, poprowadzi Aniela. Bal, oficerów i wogóle cały pułk brała na siebie śmiało Stanisława.
Najtrudniej ze „sferami“. Aniela bała się poprostu ludzi bogatych. Mogłabym im oddać ostatnią koszulę! — Tak się wstydzę, gdy z nimi mówię. Nie swoich wykręconych obcasów, a tylko „tak“, — za samo urządzenie świata.
Do sfer ziemiańskich trafiało się przez księdza i agenta kółek rolniczych. Księdza mogła „rozbroić“ Ożarowska, mająca u niego duży mir.
Ważną rzeczą do zdobycia był też rzeźnik i naczelnik straży ogniowej w jednej osobie, pan Gomółka. Ponieważ „był nieczuły“, postanowiły wypuścić na niego rejenta.
Rejentową ubłagać o deklamację. To, — razem z chórami młodzieży złoży się na część rautową.
— Ale wenta, ale ognie sztuczne, — ale na to wszystko lokal?!?
Można było oszaleć.
Otwarły sobie jeden z ostatnich słoików konfitur. Trudno w takich chwilach jeszcze oszczędzać.
Nikt nie chciał „tknąć“ wenty. Latać po domach i żebrać?! Zagranicą biorą udział w wentach nawet