Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

dząc po trzypokojowej amfiladzie „kuźni“ — że wenta przez małe „w“, wenta rzeczownik, będzie magnesem. Oto przyciągnęła Wentę żywą!
Badały, kto miał tak szczęśliwą rękę? Figurka mędrca, aptekarz, pułkownik, pułk, doktór, Kujon, czy też wszyscy razem?
— Wyobraźcie sobie tylko, pośród fantów można na afiszu zapowiedzieć prawdziwą, żywą krowę. Teraz już nikomu nie zaimponuje, że na wielkim świecie, gdzieś w Madrycie, czy Brukseli, albo w Kopenhadze ludzie wylosowują samochód. Jeżeli się te rzeczy ujmie w skali właściwej, to krowa jest tem samem dla nas, czem dla nich na szerokim świecie najdroższy aeroplan.
Nie podzielała tego „osądu“ panna Ożarowska. Krowie, jako takiej, nie miała nic do zarzucenia. Przeciwnie. Steranym płucom nauczycielskim bardzoby się przydał „produkt zdrowych, naturalnych wymion“. Musiała jednak, niestety, i inne względy mieć bacznie na oku.
Dusiły ją całą godzinę — o te względy.
Przedewszystkiem należało pamiętać, że Ożarowska zasadniczo o nic i o nikogo nie była zazdrosna. Są na świecie ludzie zazdrośni. Powodzenie bliźniego martwi ich. — Mnie twoje triumfy, Anielciu, szczerze cieszą
Równocześnie należało wiedzieć, jakie stanowisko zajmuje starsza nauczycielka względem egoizmu i interesowności. — Są na świecie ludzie interesowani. W moim własnym interesie leży naprzykład takie mleko prosto od krowy.
Ale Ożarowskiej nadewszystko chodziło o majestat nauki. Dużo na ten temat rzeczy „ważnych i poważnych“ dowiedziała się dziś popołudniu, choćby tylko