Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

— W ten sposób powstanie gwiazda z sośniny, przetkanej narodowemi barwami. Ściany wyłożone, czy ściślej mówiąc, kryte będą również młodemi sosenkami, pośród których umieści się podobizny wodzów i mężów stanu. Abyśmy pośród przyrody pamiętali także o zasłudze. Gradusy z pod katedr razem zebrane utworzą estradę. Niestety, nie da się jej niczem zakryć. Rejentowa ze względu na akustykę „wymówiła sobie“ wszelkie dywany. Zato bufet w sąsiedniej klasie przybierze się łańcuchami papierowemi. To zawsze wzrusza. Dalej ciągnąć się będzie rodzaj jadalnej świetlicy, — i oto cała koncepcja.
— Niech pan przymknie oczy, — krzyczała mu jeszcze wśród harmidru prosto w ucho, — i niech pan posłucha. Jakie życie!
— Ba! — aptekarz ziewnął, — hałasują jak zwierzęta w klatce.
Nie dała się wytrącić z równowagi tym „cynizmem“. Przeciwnie. Postanowiła utwierdzić rodzaj wdzięczności dla ofiarodawcy wśród młodzieży. Niema już na świecie ludzi szlachetnych i nieszlachetnych, — są tylko nieszczęśliwi. Ogłosiła o darze, o ogniach sztucznych.
Napróżno aptekarz dopytywał o pannę Stanisławę. Skauci wiedzieli, że jest tu gdzieś na górze, ale postanowili przedewszystkiem obnieść fundatora wzdłuż ścian dokoła „gaju“.
Zamiatając po drodze łańcuchy, wieńce, gwoździe, młotki, uciekał. Wypadli daleko za szkołę.
Pani Aniela podreptała za nimi na korytarz. Z uchylonych drzwi siwym kosmykiem sączył się mróz. Za-