Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

twarz wbok odchylił, żeby nie płakać na włosy pani Anieli. Skuczał jak stary pies i zdmuchiwał łzy z nosa na ziemię.
Pani rejentowa z czerwoną kołdrą na swej jedwabnej „elektryce“, Stanisława w oberwanych puchach „łamały ręce“.
Ożarowska naręcza majtek ku słabnącej wytknąwszy, — oto jest wszystko, — po całem życiu pracy!
— To wszystko na mnie! Na mnie! — Pani Aniela rwała włosy z głowy.
Leń prosił ją najuprzejmiej, by się raczyła uspokoić, a przedewszystkiem opuścić co prędzej zajmowane miejsce, jako bardzo niebezpieczne.
Gęste zwoje dymu szły z wszystkich okien, w głębiach szkoły otwierały się płomienne czeluście. Gmach pęcznieć się zdawał wzbierającym ogniem.
Leń jeszcze raz oznajmił, że noszy właściwych nie ma, ale żołnierze przynieśli jakieś łóżko polowe, znalezione wśród ocalonych gratów z mieszkania Stanisławy. — Należy korzystać jak najprędzej.
Na materacu łóżka widniało smołą starannie wykaligrafowane nazwisko Kujona.
Doktór dzwonił zębami, bokobrody przesłaniały mu w wietrze całą twarz. Wahał się ze złożeniem chorej na tem posłaniu. Trzeba oszczędzać wszelkich możliwych wstrząsów. — Polowe łóżko nie daje żadnej gwarancji.
Szeptali tajemniczo. — Doktór obawiał się przedwczesnego porodu.
Leń ufał łóżku najzupełniej, — z pewnością nie jeden raz doświadczyło „podwójnego ciężaru“.