Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Przymierze serc i inne nowele.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Zatrzymaliśmy się na rogu, pod basztą, gdzie mieliśmy się rozstać.
— Tak jest zawsze na wojnie, panno Sylwino.
— A ja tak chciałam, żeby pan u nas wypoczął!
Twarz garbuski opadły płoche dreszcze, — wargi lśnić się zdały a oczy zawiał cień.
— Tak zawsze pragnęłam, — prosiła mrużąc powieki pod sypkiemi płatami śniegu, — tak zawsze pragnęłam, ale nikt, — nikt... Nikt nie chce mojej śmierci!
Blado-zielone źrenice rozprysły w łzach. Podała m szczupłą, kościstą rękę, która w mojej rękawicy żołnierskiej spoczęła lekko, jak suche ciało zmarzniętej ptaszyny.