Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/175

Ta strona została przepisana.




O TRZY STOLIKI DAŁEJ?!

Niema mrozów, upału, gąszczów, czy też pustyni, ktéreby przeszkodziły ludziom kochać się dowoli.
W obliczu sławy i w obliczu nicości, na stopniach kamiennego Cheopsa, dokąd tłumy przybywają od wieków, i za drewnianym parkanem w Mościskach, gdzie pociąg nie staje, któż sprawi, by się usta nie wychyliły ku ustom, ramiona nie przeplotły, by nas nagle wielki płomień nie owinął i nie połączył?!
Wszędzie szukają się ludzie i znajdują, jak ziemia ogromna, nieschodzona, — pod stara wierzbą w Polsce, we Francji nad błękitną rzeką, pod Wezuwjuszem w gaju zielonych oliwek, w Czechach pod czerwonemi bukami, w Anglji, jak sarnie biodro wynurzonej z sinych strzępów oceanu, w Hiszpanji ogorzałej, w krajach, znanych z wojen, i w innych, znanych tylko z wyrobu, i w innych jeszcze, znanych już tylko z geografji, i w jeszcze dalszych, których imiona powtarzamy jako hasła mitycznej przestrzeni, — na wyspach, górach, po lasach, wobec wulkanów, lawin, olbrzymich owoców i najdziwniejszych zwierząt, wobec ciszy, wiatru i pioruną jeden jest głos i jedna muzyka tego ślicznego uczynku. Jeżeli przecież mojej rady zechce ktoś posłuchać, niech sobie głowy nie