Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - W cieniu zapomnianej olszyny.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Winien był Przyjemski. Idąc za ojcem, nazwaliśmy Przyjemskiego kiełbasiarzem.
Kiełbasiarz triumfował. Lepiej puszczał galopa z lewej nogi, lepiej robił ósemkę, wszystkie trawersy zawsze mu się lepiej udawały. Irzek podejrzewał, że Maciej sprzyja chyłkiem Przyjemskiemu. Napewno dostaje od kiełbasiarza na piwo i zapomocą różnych znaków umówionych pomaga.
Stwierdziłem, prawie napewno, że nie. Wobec tego zgodziliśmy się pokryjomu, — żeby Przyjemski złamał nogę. Wtedy go nawet polubimy.
— Pocóż ma łamać, — powiedziałem, — niech poprostu przestanie jeździć konno. Dlaczegoż nie? Naprzykład, gdyby mu zbrakło pieniędzy?!
Niestety, okazało się, że ojciec Przyjemskiego jest bogatszy od naszego.
— Twój ojciec jest doktorem, — zaśmiał się najmłodszy nasz wuj, Gucio, któremu powiedzieliśmy w tajemnicy o Przyjemskim. — Cóż to znaczy wobec dwóch kamienic masarza, Przyjemskiego? Masarz będzie mógł do końca życia płacić swemu synowi za lekcje, chociażby to miało kosztować bajońskie sumy.
Bajońskie sumy!!..
Wszystko było za kiełbasiarzem a przeciw nam, — bogactwo, kamienice, Maciej, może nawet sam pan profesor Walczak?! W ważnym dniu popisowego brania przeszkód okazało się, że nawet nasza własna matka popierała mimowoli sprawę kiełbasiarza.
Mieliśmy tego dnia brać przeszkody. Pan Walczak chciał koniecznie pokazać rodzicom owoc swojej pracy,