Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/037

Ta strona została przepisana.

robią chronometry swoje; dla mnie pająk opery toczy kaskady świateł, smyczki skrzypią, śpiewaczki trele wywodzą! Dla mnie w maneżach ujeżdżają wierzchowce czystej krwi, dla mnie oświecają Angielską kawiarnię!.. Paryż do mnie należy!.. Wszystko do mnie!.. Może podróżować będę? Może zwiedzę swoje posiadłości w Indyach?.. Może kiedyś przyjdzie mi kaprys do posiadania pagody, wraz z bonzami i bożkami z kości słoniowej w dodatku!.. Będę polował na tygrysy!.. A piękna broń!.. A śliczna łódź!.. Łódź? o nie! ale piękny i dobry parowy jacht, który zawiezie mię gdzie zechcę; będę zatrzymywał się lub płynął, gdzie mi się podoba!.. A propos pary, mam zawiadomić o tem wszystkiem matkę. Może pojechać do Douai!.. Ale szkoła.. Oh! oh! szkoła! może się i bez niej obejdzie!.. Ale Marceli! trzeba go zawiadomić. Poszlę mu depeszę. Zrozumie przecie, że w takiej okoliczności pilno mi zobaczyć się z matką i z siostrą!
Oktawiusz wszedł do biura telegraficznego, zawiadomił swojego przyjaciela, że wyjeżdża i że wróci za dwa dni. Potem zawołał fiakra i kazał się zawieść na dworzec północny.
Jak tylko znalazł się w wagonie, znowu zaczął snuć marzenia swoje.
O drugiej po północy Oktawiusz silnie