Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/046

Ta strona została przepisana.

Było to jednak przemijające. Natychmiast prawie wypogodził się; przypomniał sobie bowiem wielki cel, któremu postanowił poświęcić tę niespodziana fortunę. Czekał zanim doktor Stevenson z Glasgowa dokończy czytania memoryału swojego o Wychowaniu młodych idyotów, poczem prosił o głos.
Lord Glandover dał mu go natychmiast, nawet przed doktorem Ovidiusem. Dałby mu go, nawet gdyby cały kongres oparł się temu, gdyby wszyscy uczeni Europy wystąpili razem przeciwko temu dowodowi laski. Brzmiało to wyraźnie w szczególnym głosie prezesa.
— Panowie! — rzekł doktor Sarrasin — chciałem zaczekać jeszcze dni kilka, zanim zawiadomię was o dziwnym losie, który mię spotkał, i o szczęśliwych następstwach, jakie może to mieć dla nauki. Ale ponieważ wypadek rozgłosił się już, byłoby zatem rzeczą nienaturalną może, gdybym go wam teraz nie przedstawił z prawdziwej jego strony... Tak panowie, prawdą jest, że znaczna suma, suma kilkuset milionów, złożona obecnie w banku angielskim, prawnie spada na mnie. Czyż potrzebuję mówić wam, że fortunę tę uważam za powierzoną sobie tylko na korzyść nauki!.. (Głębokie wrażenie). Nie do mnie z prawa należy ten kapitał, jest on własnością ludzkości, postępu!.. (Rozmaite poruszenia. Wykrzykniki.