Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/047

Ta strona została przepisana.

Jednogłośne oklaski. Zelektryzowany temi słowami cały kongres powstaje). Nie przyklaskujcie mi panowie. Nie znam ani jednego uczonego, prawdziwie godnego nazwy tej, któryby na mojem miejscu nie zrobił tego samego. Może będą tacy, co pomyślą, że tak jak w wielu czynnościach ludzkich i tutaj więcej jest miłości własnej niż poświęcenia? (Nie! nie!) Ale mniejsza o to, zresztą! Patrzmy tylko na skutki. Oświadczam więc stanowczo i bez żadnego zastrzeżenia, że owe pół miliarda, które przypadek składa w moje ręce, nie należy do mnie, ale do nauki! Czy chcecie być parlamentem, który ułoży budżet tej sumy?.. Nie dosyć ufam własnym mym siłom, bym chciał despotycznie rozporządzać nią. Was uczynię sędziami w tej sprawie, i sami wskażecie, jaki najlepszy użytek zrobić mamy z tego skarbu!.. (Hurra! Głębokie wzburzenie. Ogólny szał).
Kongres cały powstał. Niektórzy członkowie, uniesieni zapałem, powłazili na stoły. Profesor Turnbull z Glasgowa blizki jest apopleksyi. Doktor Cicogna z Neapolu stracił oddech. Lord Glandover tylko zachował spokój pełen godności i pogody, jak przystało mężowi takiego stanowiska. Jest on wreszcie przekonanym, że doktor Sarrasin żartuje tylko