Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/073

Ta strona została przepisana.

czenie, które wykonamy nad niem, posłuży za przykład światu!
Dobry doktor Sarrasin, pomimo całej swej miłości ku ludziom, oddawna wiedział, że nie wszyscy bliźni jego zasługują na miano filantropów. Starannie zanotował sobie te słowa przeciwnika swego, bo jako człowiek rozsądny wiedział, że nie należy zapominać o żadnej groźbie. W jakiś czas potem, pisząc do Marcelego i zapraszając go do pomocy w zamierzonem dziele — opowiedział mu ten wypadek i tak dokładnie opisał Herr Schultze’a, że młody alzatczyk powziął natychmiast przekonanie, że poczciwy doktor będzie miał w nim silnego przeciwnika. A że doktor dodał w swym liście:
— Potrzeba nam będzie ludzi silnych i energicznych, ludzi nauki i czynu, bo nie tylko nauczać, ale i bronić się będziemy musieli.
Marceli mu odpisał:
— Chociaż nie mogę w tej chwili wziąć czynnego udziału w zakładaniu miasta waszego, proszę jednak rachować na to, że w razie potrzeby, stawię się na wezwanie. Nie spuszczę z oka owego Herr Schultze’a, którego tak dobrze opisujecie. Jako alzatczyk mam prawo zajmować się sprawami jego. Z daleka czy z bliska, oddany wam jestem, Jeżeliby, co zdaje się niepodobna, upłynęło kilka