Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/080

Ta strona została przepisana.

lusz, jak gdyby dla zasłonięcia twarzy, pokrytej węglowym kurzem, i szedł krokiem pewnym, pogwizdując z cicha.
Stanąwszy u bramy, młody człowiek pokazał naczelnikowi odwachu drukowany papier, i został wpuszczony natychmiast.
— Na karcie twojej jest adres nadzorcy Seligman’a, oddział K, ulica IX, pracownia 743 — rzekł podoficer — pójdziesz tą drogą, na prawo, aż do słupa K i przedstawisz się odźwiernemu... Znasz regulamin? Zostaniesz wypędzony, jeżeli udasz się do innego oddziału — dodał w chwili, kiedy młody człowiek oddalał się.
Ten ostatni udał się we wskazanym sobie kierunku i szedł drogą idącą dokoła miasta. Na prawo kopano fosę, ponad którą przechadzały się straże. Na lewo, między szeroką drogą a masą zabudowań, biegła podwójna linia kolei żelaznej obwodowej; dalej wznosił się drugi mur, podobny do muru zewnętrznego, i ten zarysowywał kształty »Stalowego miasta«.
To ostatnie miało figurę koła, którego wycinki, niby promienie ograniczone linią fortyfikacyjną, zupełnie były niezależne od siebie, chociaż wspólna fosa i wspólny mur opasywały je wszystkie razem dokoła.
Młody robotnik zatrzymał się wkrótce