Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/091

Ta strona została przepisana.

Formy, do których miano wlewać roztopioną stal, ułożone w głębi rowu idącego środkiem, spoczywały na osi galeryi. Z każdej strony rowu, po linii relsów, przesuwała się ruchoma maszyna, której przeznaczeniem było dźwigać z miejsca na miejsce ogromne te ciężary Tak jak w pudlingarni, z jednej strony kolej żelazna przywoziła bryły stopionej stali, z drugiej, wywoziła działa wyjęte z form.
Przy każdej formie człowiek z prętem pilnował temperatury roztopionego metalu w tyglach.
To co Schwartz widział już gdzieindziej, powtarzało się tutaj, ale doprowadzone było do wysokiego stopnia doskonałości.
Kiedy nadeszła chwila wylewania, dzwonek oznajmił o tem, dając sygnał wszystkim tym, co doglądali topiącego się metalu, Zaraz potem robotnicy równego wzrostu, idący parami i niosący pionowo na ramionach żelazne drągi, krokiem równym i ściśle mierzonym, zbliżali się do pieców i po dwóch stawali pod każdym z nich.
Oficer, uzbrojony w świstawkę, z chronometrem, oznaczającym sekundy, w ręku, stawał przy formie, stosownie umieszczonej w pobliżu wszystkich palących się pieców. Z każdej strony znajdowały się rynny z cegły ogniotrwałej, pokrytej blachą żelazną; szły