Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/106

Ta strona została przepisana.

głości, jakoteż wybitnej zdolności do wynalazków«.
Trzeba było jednak szczególnej okoliczności, by główny zarząd zwrócił uwagę swą na Marcelego. Okoliczność ta przytrafiła się wkrótce, tak jak zwykle bywa prędzej lub później; na nieszczęście, stało się to z powodów bardzo tragicznych.
Jednej niedzieli rano Marceli zdziwiony, że mimo godziny dziesiątej, jego mały przyjaciel Karl nie pokazał się dotąd, zeszedł do pani Bauerowej, pytając czy wiedziała jaka jest przyczyna tego opóźnienia. Znalazł ją bardzo niespokojną z tego powodu. Karl powinien był być w domu od dwóch godzin przynajmniej. Widząc jej niepokój, Marceli oznajmił, że pójdzie dowiedzieć się o niego i udał się w stronę studni Albrechta.
W drodze spotkał kilku górników i pytał ich, czy nie widzieli chłopca; otrzymawszy od nich przeczącą odpowiedź i zamieniwszy z nimi owe Glück auf! »szczęśliwego wyjścia«, którem górnicy niemieccy pozdrawiają się wzajemnie, Marceli szedł dalej.
Koło godziny jedenastej był u studni Albrechta. Tu nie było teraz ani tłumu ani ruchu zwykłego w ciągu tygodnia. Tylko jedna z młodych »modystek«, — przezwisko, którem górnicy mianowali robotnice przeznaczone do