Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/114

Ta strona została przepisana.

dzinie dziesiątej w biurze głównego dyrektora. Dzielnica centralna brama i droga A. Ubranie świąteczne«.
— Nakoniec!.. — pomyślał Marceli. — Długo się namyślali, ale mam ich nareszcie!
W rozmowach swych z kolegami i w niedzielnych swych przechadzkach dokoła Stahlstadt’u, poznał już ogólną organizacyę miasta na tyle, że wiedział, iż pozwolenie wejścia do środkowej dzielnicy nie byle kto otrzymywał. Prawdziwe legendy krążyły pod tym względem. Powiedziano, że ciekawi, którzy podstępem wdarli się do tego warownego obwodu, nie pokazali się więcej; że robotnicy i urzędnicy, zanim przyjęci tam zostali, musieli się poddać pewnym obrządkom wolnomularskim i pod najuroczystszą przysięgą zobowiązać się, że nie wydadzą nic z tego, co ujrzą; że tajemny trybunał karał śmiercią tych, co nie dotrzymali przysięgi. Podziemna kolej żelazna łączyła tą świątynię z linią obwodową... Nieznani goście przybywali tam nocnymi pociągami... Odbywały się tam niekiedy najwyższe sądy, w których tajemnicze osoby zasiadały i brały udział w naradach...
Nie przykładając zbytecznej wiary do tych opowiadań, Marceli rozumiał jednak dobrze, że były one wyrazem rzeczywistego faktu; nadzwyczajnej trudności dostania się do od-