Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/145

Ta strona została przepisana.

dawna znanych; ale nie przeczę, że jest potężnie niszczącym. Tylko...
— Tylko?..
— Względnie do swych rozmiarów jest za lekki, i jeżeli ten pójdzie o dziesięć mil?
— Jego przeznaczeniem jest pójść tylko o mil dwie — odpowiedział Herr Schultze, uśmiechając się. — Ale — dodał pokazując inny granat — oto pocisk z lanego żelaza. Ten jest pełny i zawiera w sobie sto małych dział symetrycznie ułożonych, osadzonych jedne w drugich tak, jak rury w perspektywie, i które wyrzucone jako pociski stają się działami i z kolei wyrzucają małe granaty naładowane palnymi materyałami. To tak, jak gdybym bateryę wyrzucił w powietrze; zaniesie ona pożar i śmierć na całe miasto, zasypując je gradem nieugaszonych ogni! Ten pocisk ma ciężar potrzebny do przebycia dziesięciu mil, o których mówiłem! I niedługo zrobimy z nim doświadczenie takie, że niedowiarki będą mogli dotknąć palcem sto tysięcy trupów, które legną od niego na ziemi.
Zęby świeciły się w tej chwili tak nieznośnym blaskiem w ustach Herr Schultze’a, że Marceli gwałtowną miał ochotę wybić mu ich z tuzin. Ale miał siłę powstrzymać się. Nie było to bowiem jeszcze wszystko, co miał od Króla stalowego usłyszeć.