Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/190

Ta strona została przepisana.

dziny, stał się nagle człowiekiem, bardzo biegłym we wszystkich tajemnicach hippologii. Źródłem erudycyi jego był groom angielski, którego miał u siebie na służbie i który opanował go zupełnie za pomocą swych specyalnych wiadomości.
Krawcy, siodlarze i szewcy zajmowali całe poranki jego. Wieczory należały do małych teatrów i do salonów pewnego kasyna, które właśnie pod ten czas było na rogu ulicy Trouchet; Oktawiusz wybrał je dla tego, że uczęszczający w nim ludzie oddawali pieniądzom jego hołd, z jakim się zasługi młodego człowieka nigdzie indziej nie spotykały. Ludzie ci wydawali się idealnie dystyngowanymi. Rzecz szczególna, w liście osób pysznie oprawionej i zawieszonej w pierwszej sali, tylko cudzoziemskie nazwiska figurowały. Tytułów przytem takie było mnóstwo, że, czytając je, możnaby było sądzić, iż się jest w przedsionku kolegium heraldyki. Idąc zaś dalej, można było przypuszczać, że jest to raczej żywa wystawa etnologiczna. Wszystkie wielkie nosy i wszystkie żółte cery dwóch światów zeszły się tutaj. Kosmopolityczne te indywidua ubrane były zresztą z wielkim wykwintem, chociaż okazując wyraźne upodobanie do białawych materyi, zdradzały tem wieczny pociąg żółtej