Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/192

Ta strona została przepisana.

Przez dwa lata Oktawiusz prowadził życie bezużyteczne i marnotrawne. Nakoniec, zniechęcony i znudzony próżnią jego, straciwszy kilka milionów, rzucił pewnego pięknego dnia Paryż i pojechał do ojca — co go uratowało od groźnej ruiny, więcej moralnej nawet, niż materyalnej. W tym więc czasie mieszkał w Mieście-Francyi w domu doktora.
Siostra jego, Joanna, z powierzchowności przynajmniej, była śliczną dziewczyną lat dziewiętnastu; czteroletni pobyt w nowej ojczyźnie nadał jej wszystkie przymioty amerykanki, do przymiotów tych łączył się wdzięk francuski. Matka jej mówiła niekiedy, że zanim ją dostała na towarzyszkę wszystkich chwil dnia, nie domyślała się nawet uroku, jaki być może w tak ścisłym stosunku.
Co do pani Sarrasin, ta od powrotu swego syna marnotrawnego, swego infanta, dziecięcia nadziei swoich, była o tyle szczęśliwą, o ile nią być mogła, brała bowiem udział we wszystkich dobrych czynach, które mąż jej mógł robić i robił, dzięki swej ogromnej fortunie.
Tego wieczora doktor miał u siebie na obiedzie dwóch swych najlepszych przyjaciół, pułkownika Hendon’a, starego wiarusa, który utracił ramię pod Pittsburgiem, a ucho pod Serren-Oaks, co mu wcale jednak nie prze-