Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/210

Ta strona została przepisana.

pieczeństwo uderzy na was! Za godzinę, nieznana dotąd katastrofa, deszcz żelaza i ognia spadnie na wasze miasto. Maszyna godna piekieł, sięgająca o mil dziesięć, w tej chwili jest wymierzona przeciwko niemu, Widziałem ją. Niech więc dzieci i kobiety schronią się do piwnic, dających pewną rękojmię wytrzymałości, albo niech natychmiast opuszczą miasto i udadzą się w góry! Mężczyźni silni niech się przygotują do gaszenia ognia wszelkimi możliwymi środkami! Ogień, to na teraz jedyny wasz nieprzyjaciel! Ani wojsko, ani żołnierze nie idą przeciwko wam. Przeciwnik, który wam grozi, pogardził tymi zwykłymi środkami wojny. Jeżeli plany, jeżeli rachunki człowieka, którego potęga w złem jest wam już znana, spełnią się, jeżeli Herr Schultze nie omylił się po raz pierwszy, w takim razie pożar wybuchnie nagle i od razu na wszystkich punktach Miasta-Francyi. Na wszystkich punktach trzeba będzie wkrótce walczyć z płomieniem. Cokolwiek bądź ma nastąpić, trzeba najprzód ratować ludność, bo domy wasze, wasze pomniki, niepodobna będzie ocalić, a chociażby nawet miasto całe miało być zniszczone, czas i pieniądze zdołają je odbudować.
W Europie wziętoby Marcelego za waryata. Ale w Ameryce nikomu nie przyszłoby