Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/270

Ta strona została przepisana.

większą siłę, będziemy zarazem starali się o największą sprawiedliwość, wszystko zatem, co nas otacza, musi pokochać dobrodziejstwa pokoju i sprawiedliwości. Ach! Marceli, ile pięknych marzeń! I kiedy pomyślę, że przez ciebie i z tobą będę mógł jakąś część ich dokonać, zapytuję siebie, dlaczego... tak! dlaczego nie mam dwóch synów!.. dlaczego nie jesteś bratem Oktawiusza!.. Zdaje mi się, że nie byłoby nic niemożebnego dla nas trzech!..




ROZDZIAŁ XIX.

Sprawa familijna.


W ciągu tego opowiadania może za mało mówiliśmy o osobistych sprawach bohaterów naszych. Wolno nam zatem teraz, wspomnieć o tem i pomyśleć o nich dla nich samych.
Trzeba wiedzieć, że dobry doktor nie tak wyłącznie należał do istoty zbiorowej, do ludzkości, ażeby wszelka jednostka miała zniknąć dla niego, nawet wtenczas, kiedy unosił się w świat ideałów. To też uderzyła go nagła bladość, jaką okryła się twarz Marcelego przy