Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/019

Ta strona została przepisana.
II.

Pułkownik Munro.


— I cóż kochany Maucler, rzekł do mnie inżynier Banks, nie opowiadasz nam wcale o twojej podróży. Myślałby kto, żeś jeszcze nigdy nie wyjrzał poza Paryż! Jakże znachodzisz Indye?
— Indye! odrzekłem, ależ żeby o nich mówić z jaką taką dokładnością potrzeba by przynajmniej je widzieć!
— Masz tobie, czyż nie przejeżdżałeś właśnie półwyspu Bombay do Kalkuty, chyba żeś był ciemnym...
— Nie, nie byłem ciemnym wcale mój kochany Banks, ale podczas tej podróży byłem oślepiony.
— Oślepiony?
— Tak jest oślepiony dymem, parą, pyłem i co najbardziej szybkością jazdy. Nie chcę ja źle mówić o kolejach żelaznych ponieważ to twoje zadanie je budować mój kochany Banks, ale wcisnąć się gdzieś w klatkę wagonową i widzieć tylko szyby w drzwiczkach zamiast wszelkich pięknych i ciekawych widoków, pędzić dzień i noc dziesięć mil na godzinę raz po nad przepaście i skały z orłami, to znowu po pod tunele w towarzystwie myszy leśnych lub szczurów, a nie zatrzymywać się nigdzie chyba na dworcach, które wszystkie jeden jak drugi, widzieć miast zewnętrzne tylko mury albo szczyty wież i kopuł,