Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/031

Ta strona została przepisana.

— A więc pokonajże je.
— Właśnie pokonywam i oto w jaki sposób. Mój kochany Munro, wszystkie te motory o których mówił kapitan, ruszają się, pociągają, wloką, ale się i utrudzają. Bywa to uporne, narowi się, a szczególnie potrzebuje żywienia. Otóż niechno zabraknie paszy, bo nie można wlec za sobą pięćset akrów łąk, a zaprzęg ustaje, wysila się upada, ginie z głodu, a dom toczący się przestaje się toczyć i stoi tak nieruchomie jak oto bungalow, w którym właśnie rozprawiamy. Wynika więc z tego że dom taki wtedy dopiero byłby praktycznym, gdyby był domem parowym.
— Któryby posuwał się po szynach, wykrzyknął kapitan ruszając ramionami, kłaniam uniżenie.
— Nie po szynach, ale po gościńcach, odpowiedział inżynier, a to za pomocą udoskonalonej drożnej lokomotywy...
— Brawo! wykrzyknął kapitan, brawo! Skoro tylko ten twój dom parowy nie będzie toczyć się po szynach i będzie mógł kierować się wedle własnej fantazyi nietrzymając się niewolniczo toru żelaznych kolei, przyklasnę mu z całej duszy.
— Ale, zauważyłem, jeżeli muły, osły, konie, woły, słonie jedzą, toż i maszyna je także, i jeżeliby jej zabrakło materyału do palenia, to i ona wstrzyma się w drodze.
— Koń parowy, odparł Banks, wyrównywa siłą trzem do czterem koniom naturalnym, a siła ta może być jeszcze powiększoną. Koń parowy nie podpada ani strudzeniu, ani chorobie. W każdej porze, w różnych strefach, czy to słońce czy deszcz czy śniegi, on zawsze biegnie niezmordowanie, nie znuża się nigdy. Nie boi się nawet napadu dzikich zwierząt ani ukąszenia gadu, ani ukłucia bąków lub innych jadowitych owadów. Nie po-