Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/062

Ta strona została przepisana.

zaś do pociągu, był to dom przenośny, jak to przyrzekł inżynier.
Pierwszy wagon, czyli dom, służył za pomieszkanie dla pułkownika Munro, dla kapitana Hod dla Banks'a i dla mnie. W drugim mieściła się służba i sierżant Mac Neil.
Banks i pułkownik Munro dotrzymali swoich przyrzeczeń, tak więc dnia 6 maja mogliśmy puścić się w drogę tym zadziwiającym ekwipażem, aby zwiedzić północne okolice półwyspu indyjskiego.
Ale do czegoż ten dziwny słoń? Co znaczy ta dziwna fantazya tak niezgodna z praktycznością Anglików? Nikomu dotąd ani w umyśle nie powstało aby lokomotywie, czy to mającej chodzić po relsach kolei żelaznej, czy po wielkich traktach, nadawać kształt jakiegoś czworonożnego zwierza. Przyznaję że gdyśmy po raz pierwszy zobaczyli tę zadziwiającą maszynę, osłupieliśmy z podziwu. Zarzuciliśmy przyjaciela Banksa niezliczonemi pytaniami, gdyż lokomotywa ta była zbudowana podług jego planu i pod jego kierunkiem. Zkąd mógł mu przyjść tak niepojęty pomysł, aby skryć lokomotywę między stalowemi ścianami mechanicznego słonia.
— Kochani przyjaciele, odpowiedział poważnie Banks, czy znacie rajaha z Buthanu?
— Otóż za nim umarł rajah z Buthanu, żył inaczej jak inni. Przepadał za wszelkiego rodzaju przepychem, nie odmawiał sobie niczego co mu tylko mogło przyjść na myśl. Łamał sobie głowę aby wymyśleć jakieś niepodobieństwo i gdyby umysł jego był płodniejszy w pomysły, skarb jego opróżniłby się bardzo prędko. Był nadzwyczaj bogaty, jak to niegdyś bywali indyjscy nababowie; posiadał wielkie skrzynie pełne laków rupii. Nie znał żadnych trosk i chyba tylko o to się kłopotał, aby wyda-