Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/069

Ta strona została przepisana.

był pokój jadalny dla służby, oświetlony otworem urządzonym w suficie. Po rogach znajdowały się cztery kajuty przeznaczone dla sierżanta Mac-Neil'a, dla maszynisty, dla palacza i służącego pułkownika Munro. Dalej, ku tyłowi, dwie kajuty, jedna dla kucharza, druga dla służącego kapitana Hod'a; lodownia, skład na pakunki i potrzebne sprzęty, do których wchodziło się z tylnego balkonu.
Tak więc Banks, nadzwyczaj rozumnie i wygodnie urządził oba mieszkania przenośnego domu. W zimie mogły być ogrzewane za pomocą przyrządu, który ciepło dostarczone przez maszynę rozprowadzał po pokojach, a oprócz togo[1] urządzone były dwa kominki, jeden w salonie, drugi w sali jadalnej. Mogliśmy więc nie obawiać się ostrości zimnej pory roku, choćby u podnóża gór Tybetu.
Nie zapomnieliśmy zaopatrzyć się w zapasy żywności, w wyborne konserwy których zapas mógł starczyć na cały rok dla nas i dla wszystkich osób należących do podróży. Mieliśmy całe pudła konserwów mięsnych, doskonałe buliony i pasztety z „murgis'ów” czyli kurcząt indyjskich, których na całym półwyspie zjadają niezliczoną liczbę.
Nie zapomnieliśmy także o skoncentrowanem mleku, które można przewozić jak najdalej i przechowywać bardzo długo. Chcąc otrzymać mleko skoncentrowane poddać je trzeba wyparowaniu, aby zgęstniało jak ciasto, które następnie zamyka się w szczelnie zachodzące pudełka, obejmujące 450 gramów, dodawszy do tego pięć razy tyle wody; otrzymamy trzy kwarty płynu, niczem nie różniącego się od dobrego zwyczajnego mleka.

W strefach tak gorących, lód jest nietylko nadzwyczaj użyteczny, ale prawie niezbędny; można go mieć na

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – tego.