mich murów granitowych jakby między gorejącemi ścianami hutniczego pieca. Pomiędzy szeregami naszymi chodzili „chitsis'owie” roznoszący wodę w skórzanych naczyniach i gdy myśmy nabijali broń i strzelali, oni lali nam wodę na głowę, inaczej padalibyśmy rażeni skwarem słonecznym. O! pamiętam to doskonale! siły mnie opuszczały, czaszka moja płonęła, upadałem... Spostrzegł to pułkokownik[1] Munro, i chwytając bakłak z rąk chitsis'a, wylał z niego wodę na moją głowę... a nie było jej już więcej ani kropli... O panie! takich rzeczy nigdy się nie zapomina.... toć za każdą kroplę tej wody, chętnie oddał bym kroplę krwi mojej, ale choćbym i życie poświęcił dla mego pułkownika, jeszcze pozostałbym mu dłużnym.
— Czy nie zwróciłeś na to uwagi sierżancie Mac-
Neil, że od czasu naszego wyjazdu, pułkownik Munro jest jeszcze smutniejszy i więcej zamyślony niż zwykle, zdawałoby się że...
— Tak, panie, odrzekł prędko przerywając mi, ale to rzecz naturalna; coraz więcej zbliżamy się do Lucknow'a i Kawnpor, gdzie Nana Sahib kazał tak okrutnie zamordować... A! nie mogę mówić o tem, zaraz krew uderza mi do głowy... Może lepiej było inne strony obrać za cel naszej podróży, nie zwracać się ku prowincyom tym, przez bunt spustoszonym. Zablisko tu jesteśmy miejsc będących widownią tak niedawno zaszłych okropności, aby się żywo nie nasuwały bolesne wspomnienia.
Możemy zmienić kierunek podróży, jeśli chcesz Mac-Neil, powiem to panu Banks i kapitanowi.
— Już zapóźno, odrzekł sierżant. Zdaje mi się zresztą że pułkownik chce koniecznie po raz ostatni może zwiedzić okolice, w których toczyła się ta straszna wojna,
- ↑ Błąd w druku; powinno być – pułkownik.