tarasu tuż obok świątyni wzniesionej z cegły, zdającej się sięgać odległej starożytności.
Obecność trzech Europejczyków w pośród tylu tysięcy Indusów niebardzo miłem przez nich widziana była okiem; nic nie mówili, ale niepodobna nam było dostać się na taras ani do ruin świątyni, tak przystęp do nich utrudniały zastępy tłoczących się pielgrzymów.
— Gdyby był tu jaki bramin, rzekł Banks, łatwiejsza byłaby sprawa i może moglibyśmy zwiedzić najgłębsze zakątki świątyni.
— Jakto! zapytałem, bramin miałby być mniej zagorzałym fanatykiem niż jego wierni?
— Cóż chcesz mój drogi, odpowiedział, surowość zagorzalców nie umie najczęściej oprzeć się chęci dostania kilku rupii — a potem przecież i ci bramini muszą z czegoś żyć.
— Obeszłoby się bez nich na świecie! zawołał kapitan Hod, który niekoniecznie słusznie nie podzielał tolerancyi swych współziomków dla Indusów, ich obyczai, przesądów, zwyczajów i przedmiotów ich czci. Obecnie w Indyach najwięcej obchodziło go polowanie i nad ludność wsi i miast wyżej cenił dzikie mięsożerne zwierzęta, kryjące się w lasach.
Gdyśmy opuścili święte drzewo, Banks przeprowadził nas drogą wiodącą do Gaya. W miarę zbliżania się do świętego grobu zwiększały się tłumy nieustannie. W krótce ukazała nam się Gaya na szczycie skały, którą opasywała jakby wieńcem, malowniczemi swemi budowlami.
Główną uwagę turystów zwraca tu świątynia Wisznu. Jest to gmach tegoczesny, odbudowany przez królową Holkaro. Największą osobliwością tej świątyni są ślady pozostawione przez Wisznu, gdy raczył osobiście zstąpić na ziemię, aby stoczyć bój ze złym duchem Maya. Walka
Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/088
Ta strona została przepisana.