Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/105

Ta strona została przepisana.

straszną odegrały rolę, W każdym razie jestto miasto godne widzenia i nie pożałujesz twojej po niem przechadzki.
Wkrótce gondola nasza zatrzymała się w takiej odległości, iż mogliśmy z zatoki błękitnej jak neapolitańska, przejrzyć się dobrze amfiteatrowi domów piętrzących się nad doliną, i szeregom natłoczonych pałaców grożących równoczesnem rozwaleniem się skutkiem nieustannego podmywania ich podstawy przez wody rzeki. Uwieńczeniem tej prześlicznej panoramy jest pagoda chińskiej architektury, poświęcona czci Budhy, oraz istny las wieżyc, iglic, minaretów piramidek zdobiących meczety i świątynie, przewyższający je złocony szczyt świątyni Siwy i dwie małe strzały meczetu Aureng-Zeb.
Zamiast wysiąść tuż przy schodach wiodących na pomost, Banks kazał płynąć łodzi koło wybrzeży kąpiących się w wodach rzeki.
Tu znalazłem powtórzenie scen z Gaya, lecz w innym guście. Zamiast lasów zielonych jak w Phalgou było tu tłem widoku święte miasto. Zresztą prawie sceny też same. Tysiące pielgrzymów zalegało wybrzeże, tarasy, schody i schodząc dwoma lub trzema rzędami, pobożnie zanurzali się w wodzie. Nienależy tylko myśleć, że kąpiel ta nic ich nie kosztowała. Na najniższych stopniach schodów stali strażnicy w czerwonych turbanach ze szpadą przy boku i wymagali daniny; obok nich przemyślni bramini sprzedawali różne przedmioty religijne.
Oprócz pielgrzymów kąpiących się, było także bardzo wielu przekupni zajmujących się czerpaniem świętej wody, aby ją następnie sprzedawać w odległych prowincyach półwyspu. Rękojmię autentyczności stanowi dla kupujących pieczęć braminów. Zdaje się jednak że pod tym