Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/131

Ta strona została przepisana.

rzającym uczucia religijne skazanego; a jeżeli będzie potrzeba to i bicza nie żałować; po spełnieniu tych oczyszczeń, powiesić każdego na szubienicy wystawionej koło tegoż domu”.
— Taki był rozkaz dzienny, rzekł Banks bardzo wzruszony. Został on wykonany w całej swojej rozciągłości, lecz nie wrócił życia pomordowanym ofiarom! Gdy pułkownik Munro nadszedł we dwa dni później ze swoim pułkiem, chciał wynaleść zwłoki swej żony i matki, lecz niepodobna je było rozpoznać wśród porąbanych i poszarpanych ciał nieszczęśliwych ofiar.
Oto co mi opowiedział Banks przed wjazdem naszym do Kawnpore, a teraz pułkownik szedł zobaczyć znowu miejsce, będące widownią tylu niesłychanych mordów.
Najprzód chciał zobaczyć bungalów gdzie mieszkała lady Munro, gdzie młodociane swoje spędziła lata, tam ją poznał i pokochał, tam zamienili ostatni uścisk pożegnalny.
Bungalow ten stał nieco po za przedmieściem w pobliżu koszar i kwater oficerskich. Teraz sterczały z niego oczerniałe zgliszcza, około których leżały obalone uschłe drzewa, oto wszystko co zostało z mieszkania. Pułkownik nie pozwolił odnawiać, bungalow pozostał w takim stanie, do jakiego go przyprowadziła ręka podpalaczy przed sześciu latami.

Całą godzinę spędziliśmy wśród tych ruin; pułkonik[1] w milczeniu przechodził te miejsca, które tyle budziły w nim wspomnień. Myśl jego przywoływała na pamięć te błogie szczęścia chwile, które stracone już były na zawsze. Przed oczyma duszy jego stała postać dziewicy młodej, szczęśliwej w tym domku, gdzie ujrzała pierwsze światło dzienne, gdzie on ją poznał, niekiedy zamykał oczy aby ją lepiej widzieć.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – pułkownik.