Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/181

Ta strona została przepisana.

Przyjmuję! rzekł przysuwając się pułkownik Munro, a to jedno jego słowo miało swoją wartość.
— Pułkownik Munro zakłada się więc o 4000 rupii? zapytał książę.
— Nawet i o 10.000 rupii, jeźli książę chcesz, odrzekł pułkownik.
— Zgoda! odpowiedział Guru Sing.
Inżynier uścisnął dłoń pułkownika, jakby dziękując mu za ocalenie od upokorzenia wobec dumnego radży, dostrzegłem jednak iż przez chwilę brwi jego ściągnęły się, i pomyślałem sobie czy czasem nie przecenił siły swego przyrządu.
Co do kapitana, radość błyszczała w jego oczach, zacierał wesoło ręce i rzekł przysuwając się do naszego słonia:
— Baczność stalowy olbrzymie, masz stanąć w obronie honoru naszej starej Anglii: ufam, że wyjdziesz zwycięzcą!
Cała służba naszego pociągu uszykowała się po jednej stronie drogi; Indyanie przybiegli aby patrzeć na gotującą się walkę.
Banks opuścił nas i wszedł do wieży, aby wraz ze Storr'em powiększyć siłę pary buchającej kłębami z trąby Stalowego Olbrzyma.
Jednocześnie na skinienie księcia Guru Siug, kilku z jego służby udało się do karawanseraju, zkąd przyprowadzili trzy słonie, oswobodzone z podróżnych przyrządów. Były to przepyszne zwierzęta pochodzące z Bengalu, większe znacznie od słoni Indyi południowych. Przyznam się, że widok tych wspaniałych zwierząt w całej sile wieku zaniepokoił mnie nieco. „Mahutowie” siedzący na ich olbrzymich karkach, kierowali słonie rękami i podniecali głosem.