prowincyi, zapewniającej mu czasowo bezpieczne schronienie. Znajdował się on na granicy kraju Gundów, strasznego pokolenia dzikich plemion, niezupełnie ujarzmionych, które chciał podniecić do buntu.
Kraj ten obejmuje dwieście mil kwadratowych przestrzeni, z przeszło trzy milionową ludnością; ci mieszkańcy Gudwany uważani są za najdawniejszych tubylców, zawsze gotowych do buntu przeciw najezdcom.
Gudwana stanowi nader ważną część Indostanu i w rzeczywistości nominalnie tylko zostaje pod panowaniem angielskiem. Wprawdzie kolej żelazna z Bombay do Allahabad przerzyna tę krainę od południowo-zachodu na północo-wschód, a jedna jej część dochodzi aż ku środkowi prowincyi Nagpore, ale zamieszkujące tu plemiona pozostały dzikiemi, opierającemi się wszelkiej cywilizacyi, nie nawidzą jarzma europejskiego, a w górach niełatwo ich dosięgnąć i poskromić.
Wiedział o tem dobrze Nana-Sahib i dlatego tam właśnie postanowił szukać schronienia, aby uniknąć poszukiwań policyi angielskiej, i oczekiwał sposobnej chwili do wywołania nowego powstania. Gdyby powiodło mu się to przedsięwzięcie, gdyby Gundowie powstali i połączyli się z nim, bunt mógłby prędko wielkie przybrać rozmiary.
Na północ Gudwany leży Bundelkund, zajmujący całą górzystą okolicę między górami Vindhias a wielką rzeką Żunma. W kraju tym, pokrytym najwspanialszemi dziewiczemi lasami Indostanu, żyje chytry i okrutny lud Bundelasów, u którego wszelkiego rodzaju przestępcy, czy to polityczni, czy kryminalni szukają i łatwe znajdują schronienie. Tu na przestrzeni 28 tysięcy kilometrów zamieszkuje dwa i pół miliona mieszkańców równie dzikich i barbarzyńskich jak przed wiekami; tu żyją jeszcze
Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/187
Ta strona została przepisana.