Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.1.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Nieszkodliwa ta istota, pozbawiona rozumu, znalazła dobre przyjęcie wśród górali. Tak Gundowie, jak wszystkie dzikie ludy, uważają obłąkanych za istoty święte i nietykalne, które zabobonną czcią otaczają. To też gdzie tylko pojawił się Błędny Ognik przyjmowano ją gościnnie; drzwi żadnego paalu nie były dla niej zamknięte. Dawano jej jeść gdy była głodna, spoczynek gdy była znużona, nocleg jeśli spać chciała, i to nie czekając słówka prośby lub podzięki, których wymówić nie mogła.
Niktby nie umiał oznaczyć dokładnie, zkąd się wzięła ta kobieta, ani kiedy pierwszy raz pokazała się w Gudwanie. Dlaczego chodziła zawsze z płonącą gałęzią, czy dla przyświecania sobie czy dla odstraszania dzikich zwierząt? nikt nie wiedział. Często nie pokazywała się przez całe miesiące; gdzie się wtedy obracała? Czy opuszczając wąwozy Sautpurry, przebywała w wąwozach Vindyasów? czy może błąkała się po Malwie lub Bundelkundzie? któż to mógł wiedzieć. Nieraz, gdy długo nie pokazywała się, mniemano, że zakończyła nareszcie swoje nędzne życie — lecz wracała znowu nic a nic niezmieniona, jak gdyby na jej organizm, tak wątły na pozór, nic nie oddziaływały: głód, znużenie ani choroba.
Balao Rao słuchał Indusa z nadzwyczajną uwagą. Rozmyślał nad tem czy okoliczność ta, że Błędny Ognik znał drogę do paalu Tandit, nie grozi im jakiemś niebezpieczeństwem, gdyby znów tu przybyła. Dlategoto zapytał Gunda czy on lub jego pokolenie wiedzą gdzie obecnie przebywa Błędny Ognik.
— Nikt tego nie wie, odpowiedział; już od pół roku nie pokazała się, być może, iż biedna, już nie żyje. Ale w każdym razie, możesz być spokojny. Nie jest to kobieta, ale żywa statua; nie widziałaby was, nie słyszała, nie widziałaby kto jesteście. Gdy by tu weszła, zasiadłaby