Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/025

Ta strona została przepisana.

zwierzęta od chorób skórnych, a tem samem podnosił ich cenę na targach Europy.
Przedstawiając nam szczegółowo wszystkie okazy swej menażeryi, Van Guit wywiązywał się z tego zadania raczej jak przyrodnik niż jak handlarz, udzielając nam wiele wiadomości o zwierzętach tej części półwyspu — to też postanowiliśmy nie opuszczać kraalu, dopokąd nie wyjawi nam wszelkich tajników zoologii Himalai.
— Chciej mnie objaśnić, panie Van Guit, rzekł Banks, czy przedsiębiorstwo podobne zapewnia korzyści wynagradzające jego niebezpieczeństwa?
— Dawniej, odrzekł, było ono bardzo zyskowne; ale, trzeba przyznać, że od lat kilku dzikie zwierzęta bardzo spadły w cenie. Możesz pan przekonać się o tem z ostatnich cen notowanych na targowisku głównem, jakim jest dla nas ogród zoologiczny w Antwerpii. Tam też wyprawiam plon awanturniczej mojej wycieczki do lasów Indyi. Niestety publiczność coraz mniej okazuje zamiłowania może przyjść do tego, że cena sprzedaży nie pokryje kosztów. I tak, ostatnim razem, za strusia samca płacono 1.100 fr. za samicę tylko 800 fran. Za czarną panterę niechciano dać więcej jak 1.600 fr., za tygrysicę jawajską 2.400 fr. a za całą rodzinę lwią, złożoną z dwóch lwów, lwicy i dwóch wielkich nadziei lwiątek — tylko 7.000 fr.
— Ależ to jakby darmo! odrzekł Banks.
— Co zaś do gruboskórców, jak naprzykład słonie, te warto chwytać jedynie dla ich kłów, gdyż zapotrzebowanie kości słoniowej wcale się nie zmniejsza. Od czasu jak autorowie dramatyczni ruszyli pomysłem aby słonie występowały w przedstawianych sztukach, przedsiębiorcy ich wożą jednego od miasta do miasta, i jeden