Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/052

Ta strona została przepisana.

zakończony pętlicą był zahaczony w nacięcie kolka mocno wbitego w ziemię. Na tym kołku kładzie się przynętę tak ułożoną aby chcąc jej dotknąć, zwierz musiał włożyć w pętlicę łeb lub łapę. Gdy choć lekko poruszy przynętę, postronek wysuwa się z kołka, gałęź się podnosi, zwierz jest pochwycony i w tejże chwili ciężki walec drewniany zsuwa się po sznurze, spada na pętlicę i tak mocno ją zaciąga iż powieszony zwierz, w żaden sposób nie może jej rozluźnić i wyzwolić się z niej.
Łapki takie bardzo często zastawiają w Indyach i prawie zawsze skutecznie. Najczęściej zwierzę łapie się za szyję, co powoduje prawie natychmiastowe uduszenie, a jednocześnie ciężki drewniany cylinder przygniata mu głowę. Ale lew, na którego patrzyliśmy, złapał się za łapę, był więc zdrów i żywy, a więc doskonale nadawał się do menażeryi.
Niewymownie ucieszony zdobyczą Mateusz Van Guit, wysłał Kalagani’ego do kraalu aby sprowadzono klatkę. Dostawca nie spuszczał oczu ze lwa, obchodził go do koła, trzymając się jednak w takiej odległości aby go nie mógł dosięgnąć łapami któremi ciągle machał rozzłoszczony.
W pół godziny bawoły przywiozły klatkę, do której nie bez trudności lwa wprowadzono, i powróciliśmy do kraalu.
Od owego dnia szczęście sprzyjało Mateuszowi Van Guit. Dnia 11. sierpnia, aż dwóch lampartów złapało się w tę zasadzkę na tygrysy, z której to wyzwoliliśmy dostawcę. Tak więc do całkowitego uzupełnienia menażeryi brakło mu już tylko dwóch tygrysów.
Nadszedł 15. sierpnia; pułkownik Munro nie wracał i żadnej o sobie nie dał wiadomości. Banks był bardzo o niego niespokojny. Zapytał Kalagani’ego, który doskonale znał miejscowości leżące nad granicą nepaulską,