Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/078

Ta strona została przepisana.

runkiem obranego wodza, zwanego „naik“, posiadającego nieograniczoną władzę, dopokąd nie upłynie termin na jaki był obrany. On kieruje karawaną, wyznacza godziny wypoczynku i miejsca na obozowiska.
Na czele karawany postępował ogromny buhaj, przysłonięty jakąś jaskrawą draperyą, przystrojony w dzwonki i muszle. Zapytałem Banks’a czy nie wie jakie obowiązki spełnia w karawanie ten wspaniały buhaj.
— Kalagani najlepiej nas objaśni, odrzekł inżynier. Ale gdzież on się podział?
Wołano go, nie odezwał się i nie pokazał; szukano go po całem Steam-House, ale daremnie.
— Zapewne poszedł odnowić znajomość z którymś z dawnych towarzyszy, ale niezawodnie powróci, rzekł pułkownik.
Zdawało się to bardzo prostą rzeczą, a jednak zaniepokoiło mnie trochę.
— O ile mi się zdaje, rzekł Banks, taki przodujący w karawanach buhaj, jest dla pokolenia Benjarysów przedstawicielem bóstwa. Gdzie on się zwróci, karawana za nim; gdzie stanie, obozują. Zdaje mi się jednak że buhaj posłuszny jest tajemnym wskazówkom naika.
Ledwie po dwóch godzinach pochodu karawany, zaczęliśmy dostrzegać jej koniec. Upatrywałem Kalagani’ego, ukazał się nareszcie w towarzystwie jakiegoś Indusa nienależącego do plemienia Benjarysów. Musiał to zapewnie być jeden z tych krajowców wynajmujących się czasowo na usługi karawan, jak to niejednokrotnie czynił Kalagani. Rozmawiali z sobą półgłosem — może o okolicach jakie przebyła karawana, a w które mieliśmy się zwrócić pod kierunkiem Kalagani’ego.
Ów Indus, idący już na samym końcu karawany, zatrzymał się chwilkę przed naszym Steam-House. Przy-