przejście z lądu do wody musiało odbywać się bardzo przezornie.
W tem szmer i odgłos, słyszany w nocy, wyraźnie znów zaczął dochodzić do nas; z lasu wysunęło się ze sto postaci wyrabiających różne miny i wykrzywiania.
— A do kroćset tysięcy! więc to były małpy! zawołał śmiejąc się kapitan.
I rzeczywiście cała gromada tych przedstawicieli małpiego rodu zaczęła zbliżać się do Steam-House, postępując w ścieśnionym szeregu.
— Czego one chcą u licha! zawołał Mac-Neil.
— Zapewne zamierzają napaść na nas, rzekł kapitan Hod, zawsze gotow do obrony.
— O nie! i nie ma się czego obawiać, rzekł Kalagani, który miał czas przypatrzyć się ich obrotom.
— A więc po co tu idą? zapytał znów Mac-Neil.
— Chcą tylko przepłynąć rzekę w naszem towarzystwie, odrzekł Indus.
Kalagani miał słuszność. Nie były to zuchwałe i śmiałe gibbony, z długiemi włochatemi rękami, ani członkowie owej „arystokratycznej rodziny“, zamieszkującej w Benarez, ale małpy z rodzaju Langurów, największego na półwyspie, zwinne, czwororękie, o czarnej skórze, gładkich policzkach, otoczonych białemi faworytami. Futro ich jest szare na grzbiecie, a białe na brzuchu. Małpy te wyrabiają najdziwniejsze miny i najrozmaitsze giesta. W całych Indyach Langury uważają za święte zwierzęta; według legendy, małpy te są potomkami tych wojowników, którzy podbili wyspę Ceylan.
W Amber, zamieszkują one w pałacu zwanym Zenanah, w którym uprzejmie przyjmują turystów. Istnieje surowe prawo niedozwalające ich zabijać; wielu oficerów angielskich przypłaciło życiem jego przekroczenie.
Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/083
Ta strona została przepisana.