Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/113

Ta strona została przepisana.

zaopatrzyć się w żywność, ale któż wie kiedy zdołamy dostać się do brzegu? Może za dzień, za dwa, a wszelkie zapasy są wyczerpane.
— Ależ jeden z nas mógłby przynajmniej spróbować tej jeszcze nocy dostać się na ląd, rzekł Indus.
— Jakim sposobem?
— Przepływając jezioro.
— Przepłynąć półtory mili wpośród tak gęstej mgły! zawołał Banks, ależ byłoby to z narażeniem życia.
— Nie jest to jeszcze dostateczny powód aby przynajmniej nie spróbować, odrzekł Indus.
Sam nie wiem czemu, ale zdawało mi się koniecznie, że mówiąc to Kalagani nie był szczerym.
— Więc ryzykowałbyś się przepłynąć wpław jezioro? zapytał pułkownik, bacznie wpatrując się w Indusa.
— Tak, pułkowniku, i mam powody spodziewać się że tego dokonam.
— W takim razie, mój przyjacielu, oddałbyś nam nieocenioną przysługę, rzekł Banks. Dostawszy się na ląd, z łatwością doszedłbyś do stacyi Jubbulpore i sprowadził nam ztamtąd potrzebną pomoc.
— Jestem gotów, odrzekł tylko Indus.
Myślałem że pułkownik podziękuje naszemu przewodnikowi oświadczającemu się z gotowością spełnienia tak niebezpiecznego zadania; lecz ten wpatrzywszy się w niego baczniej jeszcze jak pierwej, zawołał Gumi’ego.
— Gumi, rzekł, gdy tenże przyszedł, wszak pływasz doskonale?
— Tak, panie pułkowniku.
— Czy nie byłoby za trudnem dla ciebie przepłynąć dziś w nocy półtory mili przez spokojne fale jeziora?
— Choćby i dwie mile.
— Oto widzisz, Kalagani ofiaruje się przepłynąć