Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Pułkownik znów wołał na nią po imieniu — ale i tym razem nie odpowiedziała... Cóżby nie dał w tej chwili, aby mógł uchwycić ją w objęcia, porwać ztąd i unieść, rozpocząć z nią nowe życie, i otoczywszy bezgranicznem poświęceniem i najtroskliwszemi staraniami, przywrocić rozum!... A był skrępowany i przywiązany do tego ogromnego działa, krew płynęła z rąk jego od wpijających się w ciało powrozów, i nie mógł uciec wraz z nią z tego przeklętego miejsca!
Nawet okrutna wyobraźnia Nana-Sahiba nie zdołałaby wymyśleń takich udręczeń i męczarni, jakie nieszczęśliwy pułkownik Munro przechodził w tej chwili. A! gdyby potwór ten wiedział że lady Munro żyje i jest w jego mocy, z jakąż radością pastwiłby się nad obojgiem!
— Lauro! Lauro moja! powtarzał pułkownik Munro.
I wołał głośno, nie pomnąc na to że wołanie to może przebudzić Indusa i całą bandę Dakoitów, a nawet i samego Nana-Sahiba.
Nie rozumiejąc go i nie odpowiadając, lady Munro nie przestała wpatrywać się w niego błędnemi oczami. Nie rozumiała jak straszne ponosi męki jej mąż nieszczęśliwy, odnajdujący ją właśnie w chwili, gdy sam miał umierać. Nie poznała go, nie pojmowała że do niej mówi.
Tak upłynęło kilka minut, poczem zasłoniła twarz, i cofnęła się o krok. Pułkownik sądził że chce odejść.
— Lauro! zawołał znowu tak boleśnie, jak gdyby ostatnie wypowiadał pożegnanie.
Ale lady Munro nie myślała bynajmniej opuszczać płaszczyzny Ripore, i straszne już tak położenie, jeszcze groźniejszem stać się miało.
Zatrzymała się i zaczęła znowu wpatrywać w armatę, która widocznie zwróciła jej uwagę. Może widok jej przywodził jej na myśl oblężenie Kawnpore. Powoli zbli-