śmierć wystrzałem z działa, do którego przywiązać go każe. Bez wahania zapuścił się w krętą ścieżynę i dostał się nią na płaszczyznę zupełnie wtedy opuszczoną. Tam przyszła mu myśl wsunięcia się w olbrzymie działo, aby, w razie sprzyjających okoliczności uwolnić ukochanego pana, a gdyby nie udało mu się go ocalić, zginąć jedną z nim śmiercią.
— Dzień nadchodzi, rzekł cicho Gumi, uciekajmy!
— A lady Munro? rzekł pułkownik.
I wskazał na obłąkaną, stojącą nieruchomie. W tej chwili oparła rękę na armacie, w poliżu naboju.
— Unieśmy ją!... odrzekł wierny Gumi, żadnych nie zadając pytań.
Lecz gdy obaj zbliżyli się do biednej obłąkanej, chcąc ją unieść, chcąc im się oprzeć, ręką uchwyciła się działa; wtedy zapalone łuczywo dotknęło naboju, i straszny odgłos wystrzału, głośnem odbijający się echem w górach Windhyas, jakby silny grzmot rozległ się po całej dolinie Nerbudda.
Strona:Juliusz Verne-Dom parowy T.2.djvu/146
Ta strona została przepisana.