Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/107

Ta strona została przepisana.

szuka brzegi Tripolis, które w takim razie stanowczo postawiłyby zaporę szerzeniu się klęski?
— Jeżeli przybywszy do tego punktu, — powiedział bardzo słusznie porucznik Prokop, — jeszcze ujrzymy morze, rozpościerające się w nieskończoność ku południowi, to nie pozostanie nam jak tylko szukać na brzegach europejskich rozwiązania zadania, nierozwiązalnego w tych okolicach.
Więc Dobryna, nie oszczędzając paliwa, płynęła całą siłą pary dalej ku przylądkowi Blanc, nie odszukawszy ani przylądka Negro, ani przylądka Serrat. Przybywszy na wysokość Bizerte, ślicznego miasta, całkiem wschodniego, nie dostrzegła ani jeziora, które rozpościerało się po za niem, ani grobowców ocienionych pysznemi palmami. Sonda, zapuszczana w tych przejrzystych wodach, znalazła tylko niezmienne dno płaskie i jałowe, dźwigające fale morza Śródziemnego.
Przylądek Blanc, albo, mówiąc dokładniej, miejsce, które ten przylądek zajmował przed pięcią tygodniami, opłynięte zostało w dniu 7 lutego. Natenczas galIota pruła swą piersią wody, które powinny były być wodami zatoki tunetańskiej. Ale z cudnej tej zatoki nie pozostało ani śladu, ani miasto zbudowane w formie amfiteatru, ani warownia arsenału, ani Goulette, ani dwa szczyty Bou-Kournein. Przylądek Bon, który tworzył niegdyś najbardziej wysunięty punkt Afryki od strony Sycylii, również został uniesiony wraz z lądem we wnętrzności kuli ziemskiej.