jedynym stałym punktem ukazującym się nad wodą w tych miejscowościach. Nie jest to jednak zupełnie dokładnem. Druga wysepka, podobna prawie do pierwszej, wynurzała się na południu, w odległości około dwudziestu kilometrów. Była to górna część tej masy, która niegdyś wznosiła się naprzeciw masy angielskiej. Tenże sam kataklizm sprowadził obie do tego, iż były tylko dwiema skałami, zaledwie zamieszkałemi.
Czy druga ta wysepka była pustą, czy też służyła za przytułek tym, którzy przeżyli katastrofę? O to zapytywali siebie oficerowie angielscy i prawdopodobnie do gruntu badali tę kwestyę między dwoma posunięciami na szachownicy. Kwestya ta wydała się im zapewne dość ważną by została należycie wyjaśnioną, ponieważ pewnego dnia, korzystajac z pięknej pogody, wsiedli w łódź, przepłynęli kanał, rozdzielający dwie wysepki i powrócili dopiero po upływie trzydziestu sześciu godzin.
Czy jakie ludzkie uczucie spowodowało ich do zbadania tej skały, czy też interes całkiem innej natury? Nie powiedzieli nic o rezultacie swej wycieczki, nawet kapralowi Pim. Czy wysepka była zamieszkałą? Kapral nic nie wiedział. Oficerowie popłynęli sami i sami powrócili. W każdym razie, pomimo ostrożnego ich zachowania się, kapral Pim wnioskował, że są zadowoleni. Major Oliphant spisał gruby zeszyt papieru, podpisany przez brygadiera Murphy, potem przypieczętowany pieczęcią 33 pułku, tak ażeby mógł być bezwłocznie wręczony pierwszemu statkowi,
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/134
Ta strona została przepisana.