Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/151

Ta strona została przepisana.

Był to więc fakt nowy, z którego należało wyprowadzić wnioski. Hrabia zamierzał właśnie uczynić to, gdy uwagę jego zwróciły krzyki. Odwrócił się i ku wielkiemu swemu zdziwieniu ujrzał majtków z Dobryny kłócących się z żołnierzami angielskimi.
Jaki był powód tej awantury? Poprostu kłótnia majtka Panofki z kapralem Pim. A o co poszło? O to, że bomba, rzucona z działa, rozbiwszy pancerz na galiocie, zarazem stłukła fajkę Panofki — nie bez tego by mu trochę nie zawadzić o nos, który być może iż był nieco dłuższy jakby wypadało na nos zwyczajny.
Otóż podczas gdy hrabia i kapitan Servadac doznawali niejakiej trudności w porozumieniu się z oficerami angielskimi, ludzie z Dobryny zabierali się do bójki z załogą wyspy.
Naturalnie, że Hektor Servadac wziął stronę Panofki, za co otrzymał taką odpowiedź od majora Oliphanta, że Anglia nie jest odpowiedzialną za swoje pociski, że było to winą majtka, że majtek ten podczas przelotu bomby znajdował się tam, gdzie nie powinienby znajdować się, że gdyby miał nos zadarty, toby to się nie wydarzyło i t. d.
Usłyszawszy to hrabia, pomimo swej zimnej krwi, począł gniewać się i po wymianie kilku dumnych wyrazów z dwoma oficerami, dał swym ludziom rozkaz do powrotu.
— Zobaczymy się jeszcze z panami! — rzekł kapitan Servadac do dwóch Anglików.