Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/160

Ta strona została przepisana.

Uchyliwszy się nieco od swej drogi, aby odszukać ślady tej ważnej grupy wysp, badacze nasi zupełnie niespodziewanie zrobili odkrycie, lub raczej coś znalezli.
Było to 21 lutego. Wybiła godzina ósma rano, gdy jeden z majtków, stojący na straży na przedzie galioty, krzyknął:
— Butelka w morzu!
Butelka ta mogła zawierać cenny dokument, być może dotyczący nowego stanu rzeczy.
Na krzyk majtka, hrabia, kapitan Servadac, porucznik, wszyscy pobiegli na przód statku. Galiota manewrowała tak, by się przybliżyć do sygnalizowanego przedmiotu, który też wkrótce wyłowiono i wciągnięto na pokład.
Nie była to butelka, ale skórzany futerał, w rodzaju tych, jakie się używają do przechowywania okularów średniej wielkości. Przykrywa była starannie dopasowana i zalepiona woskiem i jeżeli futerał ten niedawno wrzucono w morze, to woda nie mogła jeszcze dostać się do wnętrza.
Porucznik Prokop, w obecności hrabiego i oficera głównego sztabu, zbadał starannie futerał. Nie było na nim żadnej cechy fabrycznej. Wosk, sklejający przykrywę, był nienaruszony i zachował odcisk pieczęci, na której znajdowały się dwie litery:

P. R.

Pieczęć została złamana, futerał otwarty i porucznik wydobył z niego papier, który woda morska uszanowała. Była to prosta kartka czworograniasta, wyrwana z pugilaresu i zawierająca