Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/161

Ta strona została przepisana.

te wyrazy, ze znakami zapytania i wykrzyknikami — wszystko pismem wyraźnem, tak zwanym rondem.
„Gallia???
Ab sole 15 lut., odległ.: 59,000 000 m.!
Droga przebyta od stycznia do lutego: 32,000.000 m.
Va bene! All right! Doskonale!!!“
— Co to znaczy? — zapytał hrabia, oglądając papier na wszystkie strony.
— Nic nie pojmuję, — odrzekł kapitan Servadac; ale to pewna, że autor tego dokumentu, ktokolwiek on jest, żył jeszcze 15 lutego, ponieważ dokument wymienia tę datę.
— To widoczna, — odrzekł hrabia.
Dokument ten nie był podpisany. Nic nie wskazało z jakiego miejsca pochodzi. Znajdowały się w nim wyrazy łacińskie, włoskie, angielskie, francuskie — te ostatnie w większej od innych liczbie.
— To nie może być mistyfikacya, — rzekł kapitan Servadac. Dokument ten widocznie nadmienia o nowym porządku kosmograficznym, którego doznajemy skutków! Futerał, w którym był zamknięty, należał do jakiegoś spostrzegacza, żeglującego na pokładzie jakiegoś statku...
— Nie, kapitanie, — odrzekł porucznik Prokop — gdyż spostrzegacz ten niezawodnie umieściłby dokument w butelce, gdzie lepiej byłby zabezpieczony od wilgoci, aniżeli w skórzanym futerale. Sądziłbym raczej, że jakiś uczony, który mieszkał sam na pewnym punkcie wybrzeża za-