Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/165

Ta strona została przepisana.

wi dokument, nie jest poprostu sto siedmdziesiątym małym planetą, nowo-odkrytym?
— Nie, — odrzekł porucznik Prokop, — to być nie może. Planety teleskopowe poruszają się w wązkim pasie między orbitami Marsa i Jowisza. A zatem nigdy nie przybliżają się do słońca, tak blisko jak Galia przybliżyła się była. A o fakcie tym niepodobna wątpić, ponieważ dokument zgadza się z naszemi własnemi przypuszczeniami.
— Na nieszczęście, — rzekł hrabia — brak nam instrumentów dla robienia obserwacyi i nie możemy obliczyć elementów naszej asteroidy.
— Kto wie! — odrzekł kapitan Servadac. — Prędzej czy później dowiemy się o wszystkiem!
— Co do ostatnich słów dokumentu — zaczął znowu hrabia — „Va bene! — AlI right! — Doskonale!!!“ to te nic nie znaczą...
— Chyba to, — odpowiedział Hektor Servadac, — że autor jest zachwycony nowym stanem rzeczy i znajduje, że wszystko idzie najlepiej na najlepszym z niemożebnych światów.