Żyd ten nazywał się Izaak Hakhabut i był z Kolonii, to jest był naprzód Prusakiem, a następnie Niemcem. Jak to oznajmił kapitanowi Servadac, podróżował on w swych celach handlowych przez większą część roku. Prawdziwem jego zajęciem był handel nadbrzeżny na morzu Śródziemnem. Magazyn jego — statek dwóchset beczek objemu, prawdziwy pływający sklep rozmaitości obwoził po wybrzeżu tysiączne artykuły najrozmaitsze, poczynając od chemicznych zapałek do frankfurckich litografii kolorowanych.
Izaak Hakhabut, nie miał w samej rzeczy innego pomieszkania nad swój statek, nazwiskiem Hanza. Nie mając ani żony ani dzieci, żył na pokładzie. Jeden patron (przełożony) i trzech ludzi załogi wystarczało dla tego lekkiego statku, opływającego brzegi Algieryi, Tunisu, Egiptu, Turcyi, Grecyi i całej wschodniej okolicy. Tam Izaak Hakhabut, zawsze dobrze zaopatrzony w kawę, cukier, ryż, tytoń, materye proch i td. sprzedawał, mieniał i ostatecznie zarabiał niemałe pieniądze.
Właśnie Hanza znajdowała się pod Ceutą, na krańcu terytoryum marokańskiego, gdy nastąpiła katastrofa. Patron i trzej jego ludzie, którzy nie byli na pokładzie w nocy z 31 grudnia na 1. stycznia, znikli tak samo jak tylu innych im podobnych. Ale czytelnicy pamiętają że ostatnie skały Ceuty znajdujące się naprzeciw Gibraltaru, zostały zaoszczędzone, jeżeli ten wyraz mógłby tu być użyty, a wraz z niemi kilkunastu Hiszpanów, którzy ani się domyślali co zaszło.
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/201
Ta strona została przepisana.