pomieszkanie. Tam umieścili się Hiszpanie; marynarze pozostali na galiocie, a żyd na pokładzie swego statku.
Ale statki i domy kamienne mogły być tylko pomieszkaniem tymczasowem. Potrzeba było przed nadejściem mrozów znaleźć pewniejsze schronienie od zimna w przestrzeniach międzyplanetarnych, schronienie, któreby było ciepłem samo przez się, ponieważ temperatura nie mogła być podniesioną z braku paliwa.
Tylko jamy głęboko wykopane w ziemi mogły dać dostateczny przytułek mieszkańcom wyspy Gurbi. Gdy powierzchnia Galii pokryje się grubym pokładem lodu, substancyi będącej złym przewodnikiem ciepła, można było spodziewać się, że temperatura wewnętrzna jam takich utrzyma się na
znośnym stopniu. Kapitan Servadac i towarzysze jego wiedliby więc życie troglodytów, ale nie było wyboru.
Na szczęście nie znajdowali się w takich warunkach, jak podróżni lub marynarze zajmujący się połowem wielorybów na wodach polarnych. Tamtym najczęściej brak gruntu pod nogami. Żyją oni na powierzchni zamarzniętego morza i w głębiach jego, nie mogą szukać schronienia przed zimnem. Albo pozostają na okrętach, lub też wznoszą budynki z drzewa i śniegu; w każdym jednak razie źle są zabezpieczeni przeciw wielkiemu zniżeniu temperatury.
Tu, na Galii, przeciwnie, grunt był trwały i chociażby musieli kopać sobie pomieszkania o kilkaset stóp niżej poziomu, zawsze mogli mieć
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/218
Ta strona została skorygowana.