krytych i myśliwi mieliby tym sposobem rozszerzony zakres swej działalności. Otóż w dniu tym kapitan Servadac, hrabia i porucznik Prokop zebrali całą ludność na skale, panującej nad morzem na samym końcu przylądka.
Pomimo zniżenia się temperatury, morze było jeszcze płynne, okoliczność tę zawdzięczało zupełnej swej nieruchomości, gdyż najmniejszy nawet podmuch nie marszczył powierzchni. W takich warunkach, jak wiadomo, woda może nie zamarzając, wytrzymać pewną ilość stopni niżej zera. Prawda, że najmniejsze wstrząśnienie usuwa to.
Mała Nina i przyjaciel jej Pablo nie omieszkali przybyć wraz z innymi.
— Malutka — rzekł kapitan Servadac — czy potrafisz rzucić kawałek lodu w morze.
— O, potrafię — odrzekła mała dziewczyna — ale Pablo rzuci dalej odemnie.
— W każdym razie spróbuj — powiedział kapitan Servadac — podając Ninie kawałek lodu.
Potem dodał:
— Uważaj, Pablo! zobaczysz jaka z tej naszej Niny czarodziejka.
Nina zamachnęła się parę razy i rzuciła lód, który wpadł w spokojną wodę. Natychmiast dał się słyszeć jakby donośny brzęk, który rozszerzył się po za granice horyzontu.
Morze Galickie stwardniało na całej swej powierzchni!
Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.1.djvu/251
Ta strona została przepisana.