Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/051

Ta strona została przepisana.

uczony przeczuł ją? Hektor Servadac i towarzysze jego wahali się go zapytać.
Palmiryn Rosette, przybrawszy profesorską minę, zdawał się czekać na to, by ludzie nieznani, zgromadzeni w sali wspólnej, zostali mu przedstawieni.
Hektor Servadac przystąpił do ceremonii, ażeby nie drażnić podejrzliwego i kapryśnego astronoma.
— Hrabia Timaszew — rzekł przedstawiając swego towarzysza.
— Miło mi powitać pana hrabiego — odrzekł Palmiryn Rosette tonem właściciela domu, czującego się u siebie.
— Panie profesorze — powiedział hrabia — właściwie niewłasnowolnie znalazłem się na komecie pana, nie mniej jednak powinienem podziękować panu, że przyjmujesz mnie tak gościnnie.
Hektor Servadac, czując ironię odpowiedzi, uśmiechnął się lekko i mówił dalej:
— Porucznik Prokop, dowodzący galiotą Dobryna, na której objechaliśmy świat galicki.
— Objechali? — zawołał żywo profesor.
— Wyraźnie objechali — odrzekł kapitan Servadac.
Potem dodał:
— Ben-Zuf, mój ordyn...
— Adjutant generalnego gubernatora Galii, pospieszył dodać Ben-Zuf, który nie chciał by pominiętą została nowa jego i kapitana kwalifikacya.
Następnie przedstawieni zostali kolejno majtkowie Dobryny, Hiszpanie, młody Pablo i mała