Strona:Juliusz Verne-Hektor Servadac cz.2.djvu/062

Ta strona została przepisana.

nawet wzgórze Montmartre, gdyby wzgórze to znalazło się na jej drodze.
— Panie! — zawołał Ben-Zuf — na teraz zaatakowany bezpośrednio i bez prowokacyi.
— Milcz, Ben-Zuf! — rzekł kapitan Servadac.
W tej chwili Izaak Hakhabut, może przekonany rzeczywistością faktów, przybliżył się do Palmiryna Rosette i głosem znamionującym nadzwyczajny niepokój, zapytał:
Panie profesorze! czy powrócimy na ziemię i kiedy powrócimy?
— Tak ci pilno? — zapytał Palmiryn Rosette.
— Chiałbym to, o co zapytuje Izaak — odezwał się wtedy porucznik Prokop — wyformułować bardziej naukowo.
— Proszę.
— Mówisz pan, że dawna orbita Galii została zmodyfikowana.
—Niezawodnie.
— Czy nowa orbita, nowa linia krzywa, po której porusza się kometa, jest hyperboliczną, co niosłoby ją na odległość nieskończoną w gwiazdzistym świecie i bez nadziei powrotu?
— Nie — odrzekł Palmiryn Rosette.
— Więc ta orbita stała się eliptyczną?
— Eliptyczną.
— I pochyłość jej zawsze styka się z pochyłością ziemi?
— Niezawodnie.
— Więc Galia byłaby kometą peryodycznym.